Halina Rybak-Gredka

Przeskocz nawigację.

(22-07-2010, 11:19) Z ojczyzny

"To zimowanie (...) przywołuje mi na pamięć mit eleuzyński." Włodzimierz Wójcik

"Przesyłam Ci, Halinko, wraz z serdecznymi pozdrowieniami trochę obrazowych i słownych akcentów ojczystych. Włodek"

Dziękuję. Dziękuję z dalekiego kraju:) Bardzo bliski tekst i człowiek....
I blisko w pamięci piękny, tegoroczny bukiet imieninowy. Był także z malwami;)

Napisał Włodzimierz Wójcik:
LUDZIE, DZIEŁA, KRAJOBRAZY
POLSKIE MALWOWE LEWADY
Dla Halinki Rybak-Gredki w Blackpool

Jedną z pierwszych istot, jakie – poza mamą – zaczynałem świadomie postrzegać na świecie, była malwa. Piszę „istot”, a nie „rzeczy”, ponieważ bordowy kwiat malwy, posadzonej pod oknem pokoju, gdzie sypiałem, po prostu przyjaźnie uśmiechał się do mnie. Przyjaźnie i – powiedzmy, filuternie. Podobnie, jak drewniany pajacyk, który wystrugał mi z drzewa, daleki kuzyn z Jazowego, jąkający się nieco, „Bi-biniu” Juszczyk. Jego matka a moja „ciotka Justrzyczka”, kobieta światowa, ponieważ tyle co wróciła z emigracji, z francuskiego Nordu, zainteresowała się z czasem tym, że stale pilnuję swojego dziecięcego ogródka, gdzie królowały zioła, łubiny, a przede wszystkim malwy. Na uroczystościach rodzinnych czasem wyrokowała, że będę miał piękne, „umalwione” życie. Po latach okazało się, że rzeczywiście na swój sposób było umalwione, ale mój los i los moich bliskich niósł i rany, kazał nam odczuwać ciernie znaczone niemiecką okupacją, wywózką bliskich, powojenną biedą.

Kiedy minęły „czasy pogardy”, przyszło plonowanie nauki, trudu twórczego, nie rozstawałem się z moim dziecięcym ogródkiem, który z czasem stał się ogrodem seniora. Nasiona mojego ulubionego kwiatu przywoziłem z różnych krajów Europy i z różnych miejscowości Polski. Biała malwa zadomowiła się u mnie dzięki bliskiej nam rodzinie Stefana i Luby mieszkających na tak zwanej „gorce” w Jałcie na Krymie i uprawiających przy „sarajczyku” maleńki ogródek. Różowe przywiozłem z Grodna spod Domku-Muzeum Elizy Orzeszkowej. Nasiona mieszane zebrałem ze skweru sprzed Muzeum w bułgarskim Sozopolu, a także spod domu w Burgas, w którym przemieszkiwał pod koniec swojego życia Adam Mickiewicz. Czerwone z Zegadłowiczowego Gorzenia Górnego. Ciemnobordowe pozyskiwałem z Kalwarii Zebrzydowskiej, tej z której ponad sto lat temu Wyspiański przywoził kwiaty i zioła przeznaczone do jego słynnego „Zielnika”.

Cieszę się, że ulubiony mój kwiat – symbol mojego domu rodzinnego, symbol Polski – jest wkomponowany w świat polskiej kultury, polskiego obyczaju, polskiej mentalności. Malwami wypełniony jest baśniowo-rustykalny świat poezji Bolesława Leśmiana. W jego wierszu „Wiosna” czytamy, że Jędrek Wysmółek obserwuje niesamowite dziwy tego świata, w którym pojawiają się i harcują dziwaczne stwory: „Cały w różach i malwach, coraz nieznajomszy / Pyskiem w niebie wydziwia, jakby służył do mszy. / Tuż obok, jak to bywa między błękitami, / Przelatuje siedząco Pan Bóg z aniołami. / A ten wrzeszczy od rzeczy i na koniu pstroku / To skoczy, to zje malwę, to ginie w obłoku!”

Moi przyjaciele, studenci, pracownicy nauki, których sporą ilość wychowałem, często bywają w moim sosnowieckim ogrodzie, podziwiają urodę tych popularnych kwiatów. Pytają, jak się je uprawia. Ja, stary ogrodnik, niczym belfer w zasadniczej szkole, tłumaczę im, że malwa jest rośliną w zależności od odmiany jednoroczną lub dwuletnią. Znana była już w czasach starożytności z uwagi na swoje właściwości lecznicze. Kwiat ten ma u podstawy wychodzące tuż nad ziemią liście, a nad nimi pojawia się dość wysoka łodyga, na której znajduje się przepiękny kwiatostan z barwnymi i sporej wielkości kwiatami pojedynczymi lub pełnymi. Moje malwy osiągają trzy metry wysokości. Do najpiękniejszych rodzajów tego kwiatu należą te o wielu różnych, pastelowych kolorach z pełnymi kwiatami. Cieszę się, że pielęgnacja malw zimą jest niekonieczna, gdyż spokojnie zimuje w ziemi.

To zimowanie w ziemi, przetrzymywanie życia mimo mrozów i śniegu, przywołuje mi na pamięć mit eleuzyński, tak mocno wyeksponowany w „Nocy listopadowej” Wyspiańskiego. Leokadia Wyspiańska, synowa twórcy „Wesela”, mówiła mi, że wielki dramaturg i malarz szczególnie był przywiązany do płodów ojczystej ziemi: żyta, pszenicy, owsa, zwykłych traw i pospolitych badyli, także róż, wiejskich kwiatków i – właśnie – malw. To nie przypadek, że w roku 1896 wykonał pastelą projekt witraża „Malwa” wysokości ponad dwóch metrów. Dzieło to znajduje się w Muzeum Narodowym w Warszawie, a ja bezustannie wpatruję się w jego reprodukcję Przypominam sobie też Wacława Kubackiego, który w 1954 na naszych studiach polonistycznych wykładał krajowy romantyzm i jednocześnie wspominał swoje wojaże po oriencie. Był zafascynowany łąkami i leśnymi polanami pełnymi malw. Miały oryginalną nazwę – lewady. W roku 1969 Wacław Kubacki ogłosił drukiem obszerną książkę zawierającą szkice literackie z podróży między innymi do Gruzji i Armenii pod tytułem „Malwy na Kaukazie”. Jest to w moim życiu ważne dzieło. W ostatnich latach żyję w przyjaźni z cudowną publikacją Barbary Wachowicz „Malwy na lewadach”. Książka ta jest literacką wędrówką przez kraje, miasta i miejsca związane z twórczością i życiem wielkich Polaków: Fryderyka Chopina, Josepha Conrada, Tadeusza Kościuszki, Zygmunta Krasińskiego, Adama Mickiewicza, Stanisława Moniuszki, Cypriana Kamila Norwida, Juliusza Słowackiego, Stefana Żeromskiego. No, cóż? Który z wymienionych Polaków nie wspominał na drodze życia obrazu przydomowej malwy?


[powrót]

Komentarze:

06-11-2019, 15:08 EllCimi (ellinputt@daff.pw)

Orlistat From Mexico viagra Giving Amoxicillin To Dogs Priligy Posologie
Dodaj komentarz:




ilość odwiedzin:  3442687