Oj działo się, działo w miejscach, w które wrastam. Tu fotki z 17 października. I przemówienia.
Potem szybkie, klimatyczne przemieszczenie. Pełne znieczulenie. I już chylę głowę przed sprawnymi rękami chirurgów, postępem medycyny.
Jejku, jak grzeje w trudnych chwilach rodzina, serdeczność przyjaciół, życzliwości wiele...
Jeszcze przenikają skórę cierpienia szpitalnych łóżek, ale jestem. Znowu jestem. Lżejsza o kolejnych kilka kilo, z miniaturkami kamyków, złocistych ziarenek w dłoni. Tak powoli mijają wewnętrzne problemy ciała, a wiara w sprawczą moc ducha ponad obolałe miejsca.
Domowe zacisze zostawia w tle późnojesienne nostalgie. Brzemienna chwila zdmuchuje pyłek iluzji jutra, a piasek pustyni dociera do dna oka. Kurczy się smugą nowiu księżycowa wyobraźnia i wenecka maska spogląda złotą gwiazdą...
Komentarze:
Halinko !
Cieszę się,że już po wszystkim. Życzę szybiego powrotu do zdrowia!